Jechaliśmy razem samochodem. Byliśmy 10 kilometrów od domu.
Przypomniałam sobie nagle o potkaniu z panem Sandy. Miałam się z nim spotkać o
dwunastej. Było za pięć !!! „Nie ! Tylko nie to ! Jak mogłam zapomnieć ?!” - pomyślałam. Wyjęłam telefon i
zadzwoniłam do Sandy’ego. Powiedziałam, że trochę się spóźnię. Nie robił
problemów. Kazałam jechać Hazzie nie do domu, a do agencji. Po dziesięciu
minutach stałam już przed wejściem do budynku.
Tylko ja – przerażona, osiemnastolatka w piątym tygodniu ciąży, i
ogromny, dwudziesto-pięciopiętrowy budynek jednej z najlepszych agencji modelek
w UK. Chłopak został w samochodzie na parkingu i czekał. Wzięłam głęboki
oddech. Pchnęłam drzwi i moim oczom ukazał się widok jak z gazety… prawdziwa
agencja modelek. Kręciło się tam kilkoro ludzi w wieku mniej więcej 18-25 lat.
Mężczyźni i kobiety. Wszyscy ładnie wystrojeni, ale to i tak był dopiero
przedsmak tego, co zobaczyłam kiedy zrobiłam drugi krok do wnętrza budynku.
Ogromny hall pomalowany na biało,
skórzane kanapy. Wyglądałam trochę zbyt zwyczajnie wśród tak luksusowych mebli
i tak wystrojonych ludzi. Wszędzie wisiały zdjęcia modelek w mocnym makijażu,
oprawione w cienkie, czarne ramy. Na podłodze leżał biało – czarny dywan.
Dokładnie przed drzwiami, na środku, stało duże, białe biurko, przy którym
siedziała zajęta rozmową kobieta. Była ubrana w białą koszulę i czarne, obcisłe
spodnie do kostek. Miała ładne, puszyste i lekko pofalowane włosy, a na nosie
czarne Ray Ban’y. Podeszłam bliżej. Od
razu odłożyła telefon od ucha.
- Tak ? – zapytała bardzo grzecznie.- Jestem umówiona na spotkanie z panem Sandy’m – rzuciłam spokojnie.
- Ach taak … zapewne panie Newman ? Zgadza się ? – spytała.
- Tak – odparłam grzecznie.
- No więc niech pani poczeka momencik, szef zaraz przyjdzie – odpowiedziała i wskazała miejsce gdzie stały sofy. Usiadłam. Chwilę później do sekretarki podszedł wysoki facet w garniturze. Domyśliłam się że to właśnie pan Sandy. Kobieta wskazała mu miejsce gdzie siedziałam. Podszedł do mnie powoli, ale zdecydowanie. Wstałam.
- Witam ! John Sandy … - przywitał się.
- Dzień dobry ! – rzuciłam z niepewnością.
- Przejdźmy może do mojego gabinetu – zaproponował.
Nic nie
odpowiedziałam tylko szłam za mężczyzną. W końcu doprowadził nas na czwarte
piętro tegoż budynku. Otworzył przede mną drzwi i zaprosił do środka.
Skojarzyło mi się to z Kelly. Aż dostałam gęsiej skórki. Na szczęście miałam
kurtkę więc nie było nic widać. Gabinet Sandy’ ego był duży, w sumie ogromny.
Na podłodze leżał czarny dywan, ściany były pomalowane na biało – tak jak na
dole. Na środku stało duże, czarne biurko z laptopem. W rogu stała mała sofa i
dwa czarne fotele. Między nimi znajdował się mały, szklany, niski stolik.
Ściana za biurkiem w sumie nie była ścianą tylko gigantycznym oknem. Wnętrze
gabinetu było naprawdę efektowne. Usiadłam przed biurkiem naprzeciwko
Sandy’ego. Na blacie oprócz laptopa leżało parę dokumentów i opisów
poszczególnych modelek. Na brzegu leżały też rozrzucone wizytówki agencji.
- Moim zdaniem ma pani w sobie ‘to coś’ i nadaje się pani na
naszą modelkę – uśmiechnął się- Bardzo mi miło … i chętnie przyjmę pańską propozycję … - ciągnęłam
- Cieszę się – odparł
- Ale jest pewien problem … - rzuciłam
- Pieniądze to nie problem … godziny pracy też … - powiedział
- Nie, nie … nie o to mi chodzi – rzekłam
- W takim razie o co ? – zapytał
- No bo … Ja jestem w ciąży … - rzuciłam niepewnie
- O ! To gratulacje ! To żaden problem ! Będzie pani pracowała dopóki będzie pani mogła lub chciała – zaśmiał się
- No dobrze – uśmiechnęłam się pod nosem
- No więc co do godzin pracy … pracuje pani wtedy kiedy ma pani jakieś zlecenie … oczywiście może pani przebywać tu 24/7 jeśli tylko będzie pani miała ochotę – zaczął
-Tak, tak … - zachęciłam
- Płacimy pani również za każdy rozpoczęty tydzień pracy w firmie. Nawet jeśli będzie miała pani mało zleceń … - ciągnął
- Ahaa … - dodałam
- Tak ! A no i za każde zlecenie dostaje pani dodatkowe pieniądze … i oczywiście wynagrodzenie … co miesiąc dostaje pani stosowne wynagrodzenie – zakończył
- Dobrze … no więc … niech będzie … zgadzam się …
- Bardzo się cieszę … - rzucił – w takim razie dam pani umowę i niech pani ją dokładnie przeczyta, jeśli wszystko będzie jasne – podpisze i w ciągu tygodnia przyniesie tu – dodał powoli i na końcu się uśmiechnął